Sam lot upłynął całkiem fajnie - mieliśmy zarezerwowane wcześniej miejsca w samolocie - dwójkę. Wszystkie Airbusy 340 Lufthansy są wyposażone w prywatny system rozrywki - więc obejrzałem kilka filmów. Dodam, że bardzo słabych. W tym ostatni Woody Allen. Jednak w porównaniu do oferty rozrywki na pokładzie Air France czy KLM - ten Lufthansy wypadł blado. A może to taki czas - kiedy na ekrany wchodziły dość kiepskie filmy? Do tego nie działa mapa lotu - czyli nie wiemy gdzie jesteśmy. :( Tak jak już pisałem - jedzenie w Lufthansie się strasznie pogorszyło - musi być nieźle szprycowane chemią. Bolą nas brzuchy. Miałem nadzieję, że będziemy lecieć nad Asuanem jeszcze za dnia, ale przez opóźnienie wlatujemy nad Afrykę kiedy już się ściemnia.
Lądujemy w Addis Abebie około 22.30. Wysiadamy przez rękaw, ale jeszcze kolejka do wizy (20 USD). Wiza wklejana jest do paszportu, ale wypisywana jest ręcznie. Odbieramy plecaki, wymieniamy trochę pieniędzy (1 USD=około 17 birrów, 1 birr = 0,18 zł). W hali przylotów wita nas Henoch z Sharyem Tours i zawozi do hotelu Itegue Taitu. Za pokój płacimy 333 biry. Pokój całkiem przyjemny - jest łazienka, ale żarówka daje bardzo słabe światło. Nie czytamy nic. Kładziemy się spać.