Tego dnia po śniadaniu żegnamy się z Panią Krystyną, życzymy jej wszystkiego dobrego i idziemy jeszcze na zwiedzanie Lwowa. Najpierw wzgórza Wuleckie. Udaje się nam bez problemu wejść na wzgórze, gdzie stoi krzyż - na pamiątkę pomordowanym profesorom. Mamy jeszcze sporo czasu do samolotu - więc postanawiamy jeszcze pojechać (tramwaj nr 2) do tzw. kolonii profesorskiej. Trochę błądziliśmy, ale w końcu udało się nam ją odnaleźć. Przepiękne przedwojenne domy, niektóre nawet mają witraże zamiast szyb. Cudo. Niestety tuż obok stoi okropny blok z lat 70-tych, a zaraz dalej dom-pałacyk "nowobogackich". Wygląda koszmarnie.
Potem wróciliśmy do centrum, gdzie natknęliśmy się na jakąś manifestację banderowców. Nosili oni flagi czerwono-czarne i wizerunek Bandery. Generalnie Ukraińcy mieszkający we Lwowie to straszni nacjonaliści. Idąc w kierunku Puzatej Chaty zajrzeliśmy jeszcze raz do ruin Synagogi Pod Złotą Różą. Tym razem udało się nam je odnaleźć. :) Po obiedzie w Puzatej Chacie idziemy na marszrutkę i jedziemy na lotnisko.