Wstajemy około 8.30, a około 9.00 wjeżdżamy już na przedmieścia Bangkoku. Jednak na stację pociąg dociera dopiero o 10.00. To pokazuje jak ogromne jest to miasto. Bierzemy taksówkę na Khao San Road (250 BHT - chyba przepłacamy) i szukamy hotelu. Trochę drogo - w końcu decydujemy się na Hotel Siam Oriental Inn (500 BHT/noc). Pani na recepcji jest strasznie niemiła - chyba wszyscy na Khao San Road są okropnie rozpuszczeni z powodu tłumów turystów. Musimy prosić i o pilota do klimatyzacji i o ręczniki.
Wychodzimy z hotelu, kupujemy bułkę słodką (15 BHT) oraz kawę (20 BHT) w 7 Eleven i ruszamy w stronę pałacu królewskiego. Po drodze wiele Tajów mówi nam, że dziś jest zamknięty dla zwiedzających, lecz my im nie wierzymy. Jak się okazuje - słusznie! Przy wejściu kolejka do wypożyczalni długich spodni. Niestety okazuje się, że moje są zbyt krótkie - więc muszę w niej stać (depozyt - 200 BHT). Wejście do Pałacu kosztowało nas po 350 BHT/osobę, ale było warto. To jeden z największych zabytków Bangkoku i całej Tajlandii. Z resztą spodziewaliśmy się, że będzie kosztować więcej. Zwiedzamy pałac mniej więcej do godziny 14.00. Następnie udajemy się do Wat Pho - świątyni śpiącego Buddy (wejście - 50 BHT). Tam decydujemy się przepłynąć promem do Wat Arun.
Idziemy zatem do przystani - tam jest już prom (3 BHT/osobę w jedną stronę). Wchodzimy do Wat Arun (wejście - 50 BHT). Nikt z nas nie był w tej świątyni wcześniej - widzieliśmy ją tylko z daleka. Okazuje się fantastyczna. Wchodzimy na samą górę, skąd mamy widok na rzekę i miasto. Potem idziemy w kierunku Chinatown, jednak jesteśmy nieco rozczarowani. Może jest zbyt późno? Nie ma ruszających się żywych krabów i innych przysmaków. Kupujemy jakieś jedzenie i zjadamy je na ulicy. Zmęczeni wracamy na Khao san taksówką z licznikiem - tym razem za kurs płacimy tylko 60 BHT.
Nieco odpoczywamy w naszym hotelu i wyruszamy na zakupy - musimy wydać ostatnie baty, które nam jeszcze zostały. Szczęśliwie udaje się nam znaleźć czerwone curry, zielone curry, puszkę na kadzidła, same kadzidła i wiele innych rzeczy. Wieczorem pijemy w hotelu piwo i idziemy raz jeszcze na spacer. Tym razem decydujemy się na masaż z rybek (120 BHT za 15 minut - po krótkim targowaniu), zjadamy szarańczę i owoce. Próbujemy odprawić się na samolot - jednak nie udaje się na to. Zamawiamy zatem taksówkę na godzinę 6.00. Pakujemy się, bierzemy prysznic i do łóżka. Jest 1.08 w nocy. Mamy niecałe 5 godzin snu.