Docieramy do Stone Town po około 1,5 godziny. Shared taxi podwozi nas do hotelu Flamingo Guesthouse (24 USD/ 2 osoby). Zostajemy!
Potem idziemy na przystań zorientować się jak wygląda sprawa powrotu do Dar Es Salaam. Okazuje się, że ostatni prom jest o 15.30. Zastanawiamy się, czy kupować bilety na sobotę, czy niedzielę. Ze względu na tłum naganiaczy - postanawiamy odłożyć tę decyzję na później.
Zwiedzamy Stone Town. Trochę nas denerwują wszechobecni naganiacze, więc idziemy na internet, aby od nich odpocząć. W mieście jest dużo więcej Muzułmanów i Hindusów niż gdziekolwiek indziej w Tanzanii. Ciekawa jest medyna - stare miasto z wąskimi uliczkami. Łatwo się w nich zagubić. Do tego sporo ciekawych kamiennych drzwi. Ponoć zwyczaj rzeźbienia drzwi został przywieziony tu przez Hindusów kilka stuleci temu. Jak widać - zyskał sporą popularność.
Zwiedzamy katedrę katolicką wybudowaną w miejscu dawnego targu niewolników. Przy wejściu na teren katedry jest krótka historia niewolnictwa, są opisane warunki w jakich niewolnicy byli przetrzymywani. Straszne! Idziemy do restauracji - płacimy tylko 12.000 TSH za 2 osoby (to około 8 USD).
Decydujemy, że wrócimy do Dar Es Salaam w sobotę. Idziemy kupić bilety na prom (35 USD/osoba). Przed zachodem słońca wybieramy się na nadbrzeże - pijemy sok ze świeżych owoców z lodem (boimy się, że na koniec dopadnie nas biegunka!) i chcemy wypić piwo w Livingstone Beach Restaurant, ale wypraszają nas z knajpy, gdyż nasz stolik jest zarezerwowany dla kogo innego. Idziemy zatem do innej knajpy. Potem idziemy jeszcze na wieczorny targ z owocami morza. Widać, że są świeżo wyłowione. Wygląda to super! W ogóle wieczór wygląda w Stone Town dużo lepiej niż dzień.
Wracamy do hotelu. Niestety łóżka są strasznie krótkie... A do tego latają komary...