W nocy rozpętała się straszliwa burza - dwa razy tak "łomotnęło", że niemal chowaliśmy się za łóżka. :) Tym bardziej, że spaliśmy przy otwartych oknach - tak było gorąco.
Jednak rankiem - było już ponownie bardzo ciepło i bezchmurnie. Na godzinę 10.20 mieliśmy wykupione bilety do Kaplicy Scrovegnich z freskami Giotta (13 Euro przez stronę: http://www.cappelladegliscrovegni.it/eng/index_e.htm). Wejście do Kaplicy jest bardzo słabo oznaczone, więc nieco pobłądziliśmy, ale bez problemu zdążyliśmy na 10.20. Na początku ogląda się film o kaplicy i freskach, a potem można je wszystkie zobaczyć w rzeczywistości.
Większość z nich jest znana z podręczników - historii, polskiego lub religii. Ja miałem wrażenie, że wszystkie je już gdzieś widziałem. Ale faktycznie robią wrażenie. Uznałem, że najciekawsze zazwyczaj jest piekło - tyle się tam dzieje... :) Niestety (a może na szczęście?) w kaplicy nie można robić żadnych zdjęć. Aby zaprezentować moim czytelnikom rozmiar i rozmach dzieła - postanowiłem ściągnąć kilka zdjęć z Internetu.
Po freskach poszliśmy na dworzec, kopiliśmy bilety do Werony (4,95 Euro za osobę) i wsiedliśmy do pociągu do miasta Romea i Julii...