Odprawa Air France na lotnisku JFK bardzo się dłużyła. Rozumiem, że jest to ogromny samolot, ale musieliśmy stać w 3 kolejkach: do samodzielnej odprawy przy automatach, potem do oddania bagażu (niestety tam tylko naklejono nam naklejkę, zatem bagaż musieliśmy samodzielnie zanieść) i do oddania bagażu.
Samolot ruszył nieco spóźniony (wyleciał o 19.45 zamiast o 19.00), ale to nic w porównaniu z drogą z Paryża do Nowego Jorku. Przyznam się, że teraz czułem się nieco lepiej niż poprzednio - być może wiedziałem już czego oczekiwać po Airbusie A380. Znów siedzieliśmy na Upper Deck (rezerwowany zaraz po kupnie biletów). Serwis podobny jak poprzednio. Tym razem nie zaproponowano nam niestety koniaku, ale i tak było całkiem przyjemnie. Obejrzałem sobie 2 filmy, odwiedziłem Lower Deck, podano nam śniadanie i lądowaliśmy w Paryżu. Cały lot trwał łącznie tylko 6,5 godziny. W Paryżu była 8.50.
Jednak strasznie nie lubię lotniska CDG w Paryżu. I chyba się do niego nigdy nie przekonam. Nasz lot do Warszawy mieliśmy o 9.25. Po wyjściu z A380 biegliśmy w kierunku naszej bramki. Dotarliśmy tam o... 9.15. Lecz bramka była już zamknięta. Poszliśmy więc do okienka Air France i tam dostaliśmy boardingi na lot na 13.10.
Czekając na samolot do Warszawy próbowaliśmy coś czytać, ale byliśmy tak wykończeni, że chcieliśmy już dotrzeć do domu. W końcu nadeszła 12.40 i rozpoczął się boarding.