Wycieczka do Antelope Canyon mnie... zdenerwowała. Na samym początku. Tłum ludzi, piasek, nie można zrobić zdjęcia bez ludzi, piasek, boje się o aparat, piasek, ktoś mnie pcha, przewodnik mówi, że teraz jest doskonała okazja do zrobienia zdjęcia, piasek, czyjaś głowa, idziemy, piasek, znów nie zdążyłem zrobić zdjęcia, tym razem czyjeś nogi, ktoś dołączył się do naszej grupy, piasek, znów niesamowita okazja do zdjęcia, piasek...
W końcu nieco sobie odpuściłem i robiłem takie zdjęcia jakie chciałem, gdzie chciałem, bez statywu, bez nerwów... i wyszły dużo lepiej niż sądziłem. Bałem się trochę o mój aparat - czy aby za bardzo nie "zaszedł" piaskiem... Trzeba go będzie poczyścić.
Cała wycieczka fotograficzna kosztowała nas 50 USD, co wg mnie jest bardzo drogo za coś takiego. Mam wrażenie, że nie różniła się niczym od zwykłej wycieczki, za którą trzeba zapłacić 25 USD. No ok - trwała nie 20-30 minut, a prawie 2 godziny. Sam kanion wygląda naprawdę pięknie i malowniczo. I naprawdę wspaniałe są promienie słońca wpadające przez szczeliny kanionu do środka. Jednak tłum ludzi sprawia, że odechciewa się fotografować, ciągle ktoś gdzieś włazi, zasłania, szturcha... Jeszcze jedna rzecz nie bardzo mi się podobała - porozkładane suche gałęzie. Niby mają tworzyć naturalny klimat, a są naprawdę zbędne.
Wracając do Page rozmawiałem z naszym przewodnikiem i dowiedziałem się, że zwiedzanie fali (The Wave) jest bardzo ograniczone i nie można tak łatwo tam wejść. Trzeba stanąć w kolejce i "zostać wylosowanym" na następny dzień. My jeszcze dziś jedziemy do Wielkiego Kanionu - więc z Fali musimy zrezygnować.
Zjadamy jeszcze hamburgera, wypijamy shake'a i ruszamy dalej...