Z rana pojechaliśmy jeszcze raz do Arches - chcieliśmy Jeszcze zobaczyć Double Arch. Potem wyruszyliśmy w stronę Canyonlands po drodze zahaczając o Dead Horse Point.
Nazwa pochodzi od tego, że w tym miejscu na przełomie XIX i XX wieku była zagroda dla dzikich mustangów. Kowboje zaganiali dzikie konie poprzez zwężenie w płaskowyżu a następnie zagradzali je przy pomocy gałęzi i krzewów. Pionowe zbocza płaskowyżu stanowiły naturalną zagrodę. Następnie kowboje wybierali najlepsze spośród koni, po czym wypuszczali pozostałe. Według legendy, z niewyjaśnionych przyczyn pewnego razu konie zostały zagrodzone i, choć miały w zasięgu wzroku przypływającą 600 metrów poniżej rzekę Kolorado, zginęły z pragnienia na pustynnym płaskowyżu (podaję to za Wikipedią).
Po zapłacie 10 USD za wejście ujrzeliśmy to miejsce. Robi ono niesamowite wrażenie i jest doskonałym "wprowadzeniem" do Canyonlands. W tym miejscu (prawie jak we wszystkich miejscach naszej podróży) było nagrywanych szereg filmów, np. Thelma i Luise, które dojeżdżają tu pod koniec filmu.
Po wielu fotkach pojechaliśmy dalej...