Czekałem na lot Airbusem 380 długo. W praktyce okazał się... nieco straszny. Pierwsza sprawa - samolot jakby nie mógł odbić się od pasa startowego. Czuć było jego ciężar i powolne ruchy. To w końcu gigant. Po uzyskaniu odpowiedniej wysokości podano nam obiad i włączono system rozrywki. Najlepsze w całym systemie jest to, że prócz filmów, gier czy muzyki A380 posiada także kamery umieszczone pod samolotem, na jego przodzie i na ogonie. Podczas całej podróży można zatem obserwować to wszystko co się dzieje pod spodem czy z przodu.
W trakcie lotu zrobiłem sobie spacer po A380. Wiele osób robiło mu zdjęcia. Ja również. My siedzieliśmy na "upper Deck", postanowiłem zajrzeć na "lower deck". Tam było dużo ciaśniej niż u nas. Zatem rada dla wszystkich - jeśli będziecie lecieć A380 z Air France rezerwujcie miejsca na górze.
Podczas lądowania wszystkie ekrany pokazywały widok z kamerki na ogonie. Było to nieco przerażające - widać było całą płytę lotniska i pas na którym mieliśmy lądować. Dziwne, bo lądowaliśmy nieco krzywo, co przyprawiło mi trochę strachu. Ale wylądowaliśmy szczęśliwie. Cały lot trwał około 8 godzin. Odebraliśmy bagaże o 19.30 (nowojorskiego czasu). O tej właśnie porze miała odlatywać nasza Delta do Waszyngtonu. Zrezygnowani nawet nie zatrzymaliśmy się na "Tranzycie", a poszliśmy od razu do biura Delty. Zostaliśmy jednak odesłani do biura Air France. A następnie zostaliśmy odesłani jednak do stanowiska transferu. Okazało się, że Delta do Waszyngtonu jeszcze nie odleciała i dziś odleci z opóźnieniem.
Dostaliśmy nowe boardingi i ruszyliśmy do bramki odlotu samolotu do Waszyngtonu. Było tuż przed 20.00, a dla nas była to już 2.00 w nocy. Samolot odleciał jednak dopiero o 23.00 (5.00 w Polsce).