Punktualnie, o wyznaczonej godzinie pojawia się sympatyczny starszy pan, który zawiezie nas w umówione miejsce. Wyjeżdżamy z miasta.Mijając kolejne posterunki wojskowe i poligony wreszcie otacza nas malownicze pustkowie. Tego nam trzeba bylo: kamienista pustynia wokół i pomarańczowa od rudy żelaznej bita droga. Po przeszło godzinie jazdy słońce powoli lżeje i możemy skoncentrować się na tym, co by tu pofotografować. Ruiny Qasr Ibn Wardan są bardzo malownicze. Tym bardziej, że niegdysiejszej warowni i pobliskiej kaplicy nie towarzyszy gwar wycieczek. Poza nami nie ma tam żywego ducha. Łazimy po kolejnych poziomach obu budowli i co chwila odkrywamy stare symbole i inskrypcje. Wprawdzie ich nie rozumiemy ale zadowalamy się samą ich urodą. Na odchodne, opiekujący się całością arab pokazuje nam kilkusetletnie masywne żarna. Siłą mięśni ludzkich się nie dało ich poruszyć. Widać używano... do niej jakiejś zwierzyny pociągowej. :-)
Jeśli chcesz otrzymać pocztówkę z mojej kolejnej podróży -
przekaż 10 zł na podróż i wyślij swój adres (jako prywatna wiadomość).