Według planu - zostajemy jeszcze jeden dzień w Aleppo. Rano - udajemy się po bułki do Al-Sindebad. Tak, tak - to TE pyszne bułki za 5 SYP jedna. Zjadamy po 10. Są tak pyszne.
Postanawiamy udać się na suk w pełnej okazałości - czyli wtedy kiedy wszystko jest otwarte. Naprawdę widać, że Aleppo leżało kiedyś na jedwabnym szlaku. Tu nawet handel wygląda inaczej niż w Damaszku. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Z suku udajemy się do Bimaristan - jest to dawny dom dla chorych psychicznie. Dziwnie wyglądaja cele chorych. Jest tak strasznie gorąco - że chwilę zostajemy w Bimaristan. Idziemy jeszcze do bramy południowej miasta. Właściwie nic szczególnego - Słońce zmusza nas do powrotu na suk. Przez chwilę siedzimy jeszcze przy Cytadeli i udajemy się z powrotem do dzielnicy chrześcijańskiej. Tam objadamy się syryjskimi słodyczami i odpoczywamy w cieniu.
W drodze powrotnej do hotelu spotykamy Syryjczyka, który świetnie mówi po polsku. Za dawnych (socjalistycznych) czasów robił z Polską interesy. Kupował i sprzedawał grzyby. Czemu nie? Niestety jest trochę nachalny i oprowadza nas po sklepach znajomych. Głównie biżuteria - ale niestety nie etniczna, tylko taka dość tandetna. Nic szczególnego.
Kiedy już uwolniliśmy się od niego - poszliśmy na suk warzywny. Tam kupujemy pisatcje i mydła z Zenobią. Potem posłużą nam za prezenty. Idziemy jeszcze na herbatkę do kanjpy umiejscowionej w takiej otomańskiej nadbudówce. Wracamy jeszcze do cytadeli - ten ostatni raz spoglądamy na nią i żegnamy ją i suk.
Chcemy wyciągnąć trochę pieniędzy z bankomatu. Jednak wszystkie oznaczone Bank Of Syria nie działają. Nie wiem o co chodzi, bo mamy za mało dolarów i jeśli tak dalej pójdzie to z pewnością zabraknie nam pieniędzy. W końcu po długich poszukiwaniach znajdujemy inny bankomat, gdzie wyraźnie napisane jest, że mozna używać kart VISA. Wyciągamy pieniądze i wracamy do hotelu. Po drodze dajemy jeszcze parę groszy żebraczce. Wyglądała naprawdę tak, że zrobiło się nam jej strasznie szkoda.
Już mamy skręcić w uliczkę prowadzącą do hotelu, jednak wpadamy na pomysł by sprawdzić czy Al-Sindebad jest jeszcze czynny. Okazuje się, że tak. I są nasze ulubione bułeczki - z czekoladą. Kupujemy jeszcze 10. Kilka zjadamy na kolację, a resztę zostawiamy na jutro - na śniadanie.
Jeśli chcesz otrzymać pocztówkę z mojej kolejnej podróży -
przekaż 10 zł na podróż i wyślij swój adres (jako prywatna wiadomość).