Rano błądzimy trochę po okolicy, aby znależć przystanek autobusu 152 na lotnisko. W końcu znajdujemy przystanek i docieramy na lotnisko.
Ten lot był rezerwowany już w Sajgonie w biurze Vietnam Airlines. Myślałem, że VA będą obsługiwali ten lot. Okazało się jednak, że jest on obsługiwany przez China Airlines. Nie wiem jaki był to model samolotu, ale był ogromny. Muszę też powiedzieć, że miał bardzo dużo miejsca na nogi i w ogóle po zajęciu miesca byłem mile zaskoczony tym co zobaczyłem w środku. Samolot bez problemu oderwał sie od powierzchni lotniska w Sajgonie, nastąpił seriws (tu chyba nie było orzeszków) i po jakiejś 1,5 godziny wylądowaliśmy gładko w Danang. My wysiedliśmy, a samolot poleciał dalej. China Airlines wywarło na mnie bardzo pozytywne wrażenie i do tej pory się ono nie zmieniło. Mam nadzieję, że przyjdzie mi jeszcze skorzystać z tych linii lotniczych.
Po wylądowaniu bierzemy taksówkę i jedziemy wzdłóz wybrzeża do Hoi Ann. Taksówkarz zawozi nas do hotelu - nocleg za 15 USD. Pokój czysty i jest basen w hotelu. Zostajemy!
Samo Hoi Ann jest miejscem niesamowitym. Nieco podobnym do Luang Prabang. Setki lampionów, knajp, sklepów krawieckich. Oglądamy pagody i mostek japoński. Ma ponoć około 500 lat! Jednak bez biletów nie oglądamy wszystkiego. Kolację jemy w fajnej knajpie z kiełkującym ryżem na stolikach. Jaka szkoda, że cały Wietnam nie ma tutejszej architektury i tutejszej atmosfery.
Wracając do hotelu zahaczamy o sklepy z konfekcją. Zamawiam 2 garnitury i płaszcz. Będą gotowe następnego dnia. Pływamy jeszcze w hotelowym basenie i idziemy spać.