Dotarliśmy do Sapa. Na pierwszy rzut oka widać, że jest dużo bardziej turystyczne i zadbane od Bac Ha. I bardziej strome. Aby znależć hotel musieliśmy sie nieco powspinać pod górę. Ale znaleźliśmy hotelik, gdzie dostaliśmy pokój za 9 USD, przy kursie około 2 zł - to naprawdę nic. tym bardziej, że pokój był z łazienką i z widokiem na Sapa i góry. Po zajęciu pokoju - postanowiliśmy wyruszyć na spacer. Obraliśmy jedną z dróg i ruszyliśmy. Na początku było prosto, gdyż droga wiodła prosto w dół - coraz niżej i niżej. Gorzej jednak było potem - wracając. Niesamowite było też to, że nagle otoczyła nas gęsta mgła. Właściwie nie było nic widać na wyciągnięcie reki.
Po powrocie udaliśmy sie na kolację. Oczywiście zamówiliśmy świeżo wyciskane soki. :) Potem poszliśmy do hotelu, poprosiliśmy o kupno biletów na pociąg Lao Cai - Hanoi na następną noc i spędziliśmy wieczór na balkonie naszego pokoju. Popijając oczywiście jakiś alkohol.
Następnego dnia myśleliśmy o innej trasie w górach, ale pogoda nie była najlepsza i góry były za chmurami lub mgłą. Więc postanowiliśmy spędzić ten czas "w mieście". Prosiliśmy dziewczynę na recepcji w naszym hotelu, aby skontaktowała się z biurem Lao Airlines - w celu potwierdzenia naszego lotu. Po śniadaniu i spacerze wróciliśmy na chwilę do hotelu i okazało się, że nasz lot został odwołany. Poprosiliśmy o połączenie z Lao Airlines. Wywiązała się kłótnia między nami a panią, która ledwo mówiła po angielsku. Powiedziała, abyśmy jak najszybciej przyszli do biura Lao Airlines, aby przebukowac bilet na następny dzień. Wcale się nam to nie uśmiechało - tym bardziej, że najbliższe biuro Lao Airlines było w Hanoi. Umówiliśmy się, że będziemy tam jutro z samego rana.
Resztę dnia spędziliśmy na małych zakupach (zielona herbata, pałeczki do jedzenia i inne) oraz spacerach. Kiedy poszliśmy na obiadokolację musiałem udać się do toalety. Pytam właścicielkę knajpy gdzie jest toaleta. Ona mi ją wskazuje - idę tam, a w środku młody kelner (chyba syn właścicielki) bierze prysznic. Założył na siebie ręcznik i wpuścił mnie do środka. Myślałem, że wyjdzie, kiedy będę się załatwiał. Jednak on czekał, aż zrobię co mam zrobić w środku, odwrócony do mnie plecami. Nie powiem, aby była to komfortowa sytuacja, ale jakoś się załatwiłem.
Potem wróciliśmy do hotelu, wzięliśmy plecaki i złapaliśmy busa do Lao Cai. Obok mnie siedziała jakaś pani, która miała straszliwy katar. Niestety nie posiadała żadnych chusteczek - więc wycierała wszystko o... spodnie. Życzyłem sobie abyśmy jak najszybciej dojechali do Lao Cai...
Kiedy w końcu tam dotarliśmy okazało się, że mimo wieczornej pory jest około 30 stopni ciepła i strasznie parno. Całe szczęście w pociągu było już dużo lepiej. Jednak obok nas jechały dwie Szwedki, które cały czas gościły dwóch chłopaków z Izraela. W końcu położyliśmy się pokazując im, że naprawdę chcemy już spać.