Statek cumuje dość daleko od portu około 8.00 rano. Od razu łapiemy łódkę na ląd i ruszamy w kierunku Seven Mile Beach (spacer zajmuje nam około godziny). Już przed 10.00 jesteśmy na miejscu i... jesteśmy zachwyceni plażą: krystalicznie czysta, turkusowa woda, drobny biały piasek, zero fal, trochę cienia od palm. Stwierdzamy, że jest to najpiękniejsza plaża na jakiej kiedykolwiek byliśmy. Spędzamy tam około 4 godziny. Aż żal, że musimy powoli wracać do miasta, by zdążyć na statek. Po dotarciu do GeorgeTown spacerujemy jeszcze uliczkami, by zobaczyć trochę kolonialnej architektury. Ale niewiele tego zostało: tylko budynek poczty i kościół.
Wracamy na statek i znów... jedzenie! ;)