Całą noc pada deszcz, jednak kiedy wstajemy świeci już słońce. Po śniadaniu idziemy do Informacji Turystycznej i około 8.40 ruszamy do wsi Banga Ann. Po drodze mijamy wiele pięknych pól ryżowych z tarasami.
Kiedy docieramy na miejsce schodzimy po betonowych schodkach do wioski. Miejscowi próbują sprzedać nam pamiątki (np. torebki z papierków po cukierkach czy innych opakowaniach). Zachwycamy się tarasami.
Nasz przewodnik namawia nas na jeszcze jedną wycieczkę. Po powrocie do Banaue idziemy na kawę do Sanafe Lodge i ruszamy na kolejną wycieczkę. Tym razem do wioski Hungduan. Tam tarasy wyglądają jeszcze piękniej - są całe zielone. Wracając do banaue zatrzymujemy się jeszcze na Banaue View Point. Już nas tak nie zachwyca - widzieliśmy dziś ładniejsze.
W mieście jemy obiad i wracamy do hotelu po bagaże. Rozmawiamy tam z Portugalką, którą wcześniej podwieźliśmy z Banga Ann do Banaue. Potem ruszamy na przystanek autobusowy.
Autobus odjeżdża z dużym opóźnieniem. Mało tego - przez pierwsze 3 godziny zatrzymuje się co 15-30 minut. Każdy postój to jakieś 15-20 minut. Trochę się obawiamy o to czy zdążymy na samolot.