Wskakujemy rano na North Station (na szczęście blisko nas) do pociągu i jedziemy do Salem. Kupujemy jakieś T-shirty na ulicy i chodzimy po starym miasteczku. Wchodzimy do doskonałego Peabody Museum, słynnego na cały świat zbiorami dalekowschodnimi. NO oczywiście, że trafiamy do Muzeum Czarów, którego nazwa może jest niezbyt adekwatna do ekspozycji, ale tym lepiej, bo można dokładnie prześledzić cała historię słynnego "polowania na czarownice", które kosztowało życie 20 niewinnych osób. Ogromne wrażenie robi miejsce wspólnego pochówku skazanych z wyrytymi w kamieniu ich ostatnimi słowami przed śmiercią: "Bóg wie, że jestem niewinna".
Straszna historia. I pomyśleć, że wszystko przez halucynacje wywołane ziarnem zarażonym sporyszem. Brrr...! Głodniejemy i idziemy do... Wendy's! Czy jest bardziej amerykańska jadłodajnia? Jeszcze trochę się wałęsamy się po miasteczku i wracamy do Bostonu. Wieczorem oglądamy poruszający Holocaust Memorial i lądujemy w Quincy Market. Coś tam przegryzamy podziwiając ruch nad miejskim lotniskiem Logana. Co za widok!