Noc strasznie gorąca. Po śniadaniu pakujemy duże plecaki już na podróż powrotną i zostawiamy je na recepcji Jambo Inn. Potem idziemy jeszcze w kierunku przystani, zwiedzamy katedrę i kościół poniemiecki. Akurat trafiamy na mszę. Wysłuchujemy kazania w języku Suahili. Mimo, że nic nie rozumiemy - czujemy, że ksiądz został księdzem naprawdę z powołania.
Odwiedzamy targ rybny, potem udajemy się do Muzeum Narodowego. Trochę jestem zawiedziony samym muzeum - chociaż interesująca jest przedstawiona tam historia Tanzanii. Okresy kolonii i niewolnictwa. Ludzie mieszkający obecnie na tych terenach naprawdę przechodzili piekło.
Wracając do Jambo Inn zahaczamy jeszcze o piwo i katedrę. W Jambo Inn zjadamy znów pyszny obiad. Następnie udajemy się na targ - tam gdzie na początku wycieczki widzieliśmy piękne Masajki. Ale jest mało ludzi - dziś niedziela - pewnie dlatego. Znajdujemy knajpę opisywaną w Rough Guide - grają tam muzykę na żywo. Czekamy na występy, pijemy piwo i... nic. Koncert się jeszcze nie zaczął, a my musimy już wracać. Znów do Jambo Inn - najpierw internet, a potem kolacja.
Znajdujemy taksówkę na lotnisko za 20.000 TSH (13 USD). Bierzemy. Na lotnisku długa odprawa, ale w końcu lądujemy w samolocie. Niestety Boeing 777-300 KLMu okazuje się dość ciasny...