Po śniadaniu idziemy do biura Precision Air na shuttle bus. Po drodze zostawiamy pismo w TTB (skarga na Lasi tours). Na mieście udaje się nam dodzwonić do Twisted Palms Lodge. Mamy zarezerwowany bungalow przy plaży. Zostawiamy plecaki w biurze Precision Air i idziemy ostatni raz na kawę do Africafe. Bus się spóźnia, ale w końcu nadjeżdża.
Lotnisko w Arushy jest malutkie. Ma tylko jedno stanowisko odprawy. Większość samolotów lądujących i startujących z lotniska to Cesny. Nasz samolot to przy nich gigant - ATR 72. Jesteśmy zaskoczeni niezłym standardem na pokładzie Precision Air (kanapka, 2 razy napoje). Pod nami rozciąga się najpierw Step Masajów. Niestety nie widzimy Kilimanjaro - to była ostatnia możliwość podczas tej wyprawy by zobaczyć najwyższy szczyt Afryki. Trudno. Trzeba tu przyjechać raz jeszcze. :) Przed lądowaniem widzimy wspaniałe rafy koralowe.
Po lądowaniu taksówkarz proponuje 35 USD za kurs do Bwejuu. Spodziewaliśmy się więcej - więc się godzimy. Zawozi nas pod sam Twisted Palms Lodge, którą prowadzi Włoch - Renato. Ogólnie jest super: spokój, cisza, plaża i palmy. Bierzemy domek przy plaży - 55 USD za noc (drogo!!! Ale śniadanie wliczone w cenę). Idziemy na spacer plażą. Zbieramy muszle. Jest dość dużo glonów - ale może to minie. W ogóle morze z tej strony ma bardzo duże pływy. Co jakieś 6 godzin jest fala niska i wysoka. Wariactwo!
Potem wracamy na kolację - niemal same owoce morza! Ale są smaczne! Wcześnie kładziemy się spać...