Ten dzień zaplanowaliśmy na Brooklynie. Najpierw jednak udaliśmy się na Wall Street, by zrobić fotki bykowi. Tam oczywiście tłum ludzi i kolejki do zdjęć.
Zatem - kierunek Brooklyn. Najpierw spacerujemy Brooklyn Bridge. Pogoda całkowicie inna niż dzień wcześniej - świeci Słońce. Po spacerze mostem - jedziemy do Coney Island - do Little Russia. Jest tam jeden z najbardziej znanych Rollercoasterów (pojawia się w wielu filmach z lat 70-tych). Niestety dziś już nie działa. Sama "Mała Rosja" - strasznie dziwna. Panie wyglądają trochę jak Matrioszki, panowie noszą niezobowiązujące dresy... Czuć, że czas zatrzymał się w latach 70-tych...
Następny przystanek to Williamsburg - czyli dzielnica Żydowska. Tam widzimy mnóstwo ortodoksyjnych żydów, wchodzimy do piekarni i kupujemy pyszne bułki. siadamy na chwilę w parku i je zjadamy. W parku poza nami - żydowskie kobiety w perukach z dziećmi. Z Williamsburga idziemy Bedford Street w kierunku Greenpointu. Dziwne, bo sama Bedford wygląda już zupełnie inaczej niż Williamsburg.
Dochodzimy do Greenpointu i czujemy swojskie klimaty: Piekarnia Rzeszowska, Kiszka - Meat Market itd. Ale sam Greenpoint wygląda dużo dużo ciekawiej niż Coney Island. Widać, że dzielnica żyje, jest dużo sklepów, marketów itp.
Potem jedziemy do centrum i postanawiamy się wspiąć na Emipre State Building. Czekamy tam bardzo długo na wejście. Gdybyśmy wiedzieli ile to będzie trwać - chyba byśmy zrezygnowali. W końcu docieramy na szczyt. I widok faktycznie jest imponujący. Robimy sporo zdjęć i powoli zaczyna być coraz ciemniej. Więc widok na Manhattan jeszcze lepszy. Wracamy potem do mieszkania pani Danusi i kładziemy się spać.